Będąc na koncercie w Łodzi przyjechaliśmy trochę wczesniej, aby pochodzić po mieście. Manufaktura nie była dla nas atrakcyjna żywieniowo, bo tłumy ludzi, więc poszliśmy na Piotrkowską. Byłam trochę przerażona pustostanami tam, a jedyne widoczne, mijane restauracje to włoskie albo kebab. Na szczęście przy numerze 55, zobaczyłam napis w bramie SerVantka: kuchnia rosyjska i nie tylko i to było to. Miła odskocznia od tego co jemy na codzień! Sam biały budynek restauracji jest w podwórzu , interesowało mnie wnętrze i kuchnia w tym wypadku.
Wnętrze nie mój styl i kolor za agresywny /krzykliwy trochę, nie dający wyciszenia, choć akcenty są fajne. Ale eleganckie, wygodne fotele z obiciami i stoliki maści wszelakiej przykryte obrusami, sporo zieleni, bardzo przyjemne oświetlenie. Jest także kominek z prawdziwego zdarzenia, bałałajki i inne instrumenty strunowe na ścianach, a co najważniejsze antresola dodająca wnętrzu charakteru. Na antresoli zaś kilka stolików dla gości, którzy nie zmieścili się na dole lub chcą patrzeć na wszystko z góry. Pani z obsługi zaprosiła nas na górę. Zajęty był tam tylko jeden stolik, a na dole był przygotowany długi stół na 10-15 osób.
Podano nam karty w trzech językach. We wschodnioeuropejskim menu widzimy :
- tradycyjne dania rosyjskie: solankę, pielmieni, cielęcinę, jesiotra w winnym bulionie, wareniki
kuchnię ukraińską: barszcz, juszka,
- potrawy białoruskie: bliny gryczane
- znakomitą kuchnię polską: kapuśniak z prażokami, żeberka wieprzowe marynowane w piwie, kaczkę pieczona po staropolsku, perliczkę. Wybór win gruzińskich. Wiedzieliśmy od razu co chcemy zjeść: ja soliankę i bliny, towarzysz mój marzył o pielmieni odkąd ciocia Stasia zawitała do Klanu czyli jakieś 10lat temu;) do tego czerwone wino gruzińskie. czekaliśmy trochę na pierwsze dania, mimo, że Państwo obok juz kończyli konsupmcję. Moja zupa bardzo dobra, aromatyczna na bazie mięsa, oliwek, kaparów, ogórka kiszonego ze śmietaną i cytryną. W między czasie weszła spora grupa, zasiadając na dole i obsługa trwała juz bardzo długo... Prosiłam kelnera nawet dwa razy o pośpiech, gdyż złożyliśmy zamowienie przed wejściem grupy i spieszylismy się na koncert do Areny, a to nie spacerek piechotą.
Wjechały bliny trochę za bardzo brązowe i pielmieni. Towarzysz mój był w siódmym niebie, ja w piątym może, ale wszystko smaczne i świeże.
Bliny gryczane białoruskie w sześciu rodzajach: z kawiorem, łososiem, uwaga! śledziem, jajkiem, pastą twarogową to miła odmiana, choć były trochę za suche. Pielmieni syberyjskie (12szt) z mięsa wołowego i wieprzowego gotowane w bulionie i podawane ze śmietaną pycha!
Całość ok. 100zl
Odjęłam za powolną obsługę i te za brązowe bliny, ale... Chciałabym tam wrócić i spróbować blinczków, pierogów z baraniną i czubkami z sosem śliwkowym, więc.. Polecam
An error has occurred! Please try again in a few minutes