Chyba macie już dosyć recenzji barów mlecznych, stereotyp tych miejsc robi swoje: małe, ciasne, duszne pomieszczenie pełne ludzi, najczęściej z marginesu społecznego. Nie ma się co oburzać – tak zazwyczaj ludzie myślą, jeśli nie wierzycie to popytajcie. Ja takich stereotypów nie mam, nie tylko dlatego, ze staram się nie kierować stereotypami, odwiedziłem parę barów, przekąsiłem parę potraw i coś na temat barów mlecznych wiem (mniej lub więcej ale zawsze). Tym razem ruszyłem z Kazimierza w stronę Podgórza i wpadłem do Baru mlecznego na rogu Brodzińskiego i Limanowskiego.
Zanim jednak wejdziecie do środka, to może nie lukajcie na ściany z zewnątrz – są odrapane, szczególnie od strony torów tramwajowych. Mam wrażenie, że raczej z tego powodu ludzie mają takie złe skojarzenia i jestem pewien, że raczej do środka nie będziecie chcieli wejść. Nie przejmujcie się zatem stanem budynku, lecz zaglądnijcie do środka.
Zamówiłem zupę kalafiorową (2,9PLN), kotlet schabowy (5,8PLN), ziemniaki z masełkiem (2,10PLN), kapusta zasmażana (2,10PLN). Ceny zatem korzystne i jeśli zsumujecie wartości, to suma atrakcyjna i porównywana może być wyłącznie do promocyjnych zestawów, a ściślej dania dnia. Zupa bardzo smaczna, acz dobrze dobrawiona – co może komuś przeszkadzać – mi nie. Kotlet schabowy miałem smażony na bieżąco, ponieważ Pani uprzedziła mnie, że muszę na niego poczekać. Zresztą jak uważniej przyglądniecie się fotce, to zauważycie że jest chrupiący jakby właśnie przyleciał z patelni, ziemniaczki również w porządku i przyprószone koperkiem, a kapusta bardzo ładnie przykminkowana. Dawno nie jadłem w dobrej restauracji takiego smacznego dnia. Obsługa bez zastrzeżeń, bardzo miła i chętnie pomagająca w doborze potraw.
An error has occurred! Please try again in a few minutes