Coraz gorzej.... Często tam bywam (2-3 razy w miesiącu - uważam, że często, ponieważ chodzimy też do innych lokali na obiady w ciągu miesiąca), ze względu na narzeczonego, który kiedy nie mamy pomysłu co ugotować i kiedy żadnemu się nie chce stać w kuchni, namawia mnie, żeby iść do Pyzatej. Nie zawsze się zgadam, ale co któryś raz muszę :). Ja z własnej woli raczej bym nie poszła.
Ocenię konkretnie:
Plusy:
- tanio - zestaw z zupą i drugim daniem od 10 do 16 zł
- OGROMNE porcje (kiedy zamawiam np. eco, zjadam kilka łyżek zupy i trochę drugiego dania, tak naprawdę, kiedy narzeczony nie ma siły już po mnie dojeść, a zawsze musi, zabieramy większą częśc obiadu do domu)
- dla każdego coś dobrego - różnorodnośc potraw
- pieczątki do zestawu - dla osób, które chodzą często - warto, zawsze to jeden zestaw za darmo
- pyszny kompot
- pyszny tort - ja trafiłam 2 razy w niedzielę, nie wiem czy zawsze jest tylko w weekend, czy bywa też w środku tygodnia, tak czy inaczej zawsze jakieś ciasto jest
- pyszne buraczki :) akurat ja je kocham i smakowały mi do tej pory każdym lokalu
- obsługa - zależnie od pory dnia, ale ja trafiałam raczej na miłą i pomocną, zawsze wypytujemy co jest lepsze danego dnia, zawsze dostajemy podpowiedzi
- czas oczekiwania praktycznie żaden, tyle co stanie w kolejce, ale idzie w miarę szybko, na niektóre potrawy np naleśniki trzeba chwilę poczekac, ale ok
Minusy:
- mnóstwo ludzi, oczekiwanie na stoliki, czasem nawet "kto pierwszy ten lepszy", albo stanie przy stoliku, gdzie ktoś je, żeby zająć po tej osobie miejsce - okropność. My tak nie robimy, ale często inni tak.
- w lokalu starsznie "mocno pachnie" jedzeniem, a raczej smażeniem, zawsze ubrania przechodzą zapachem i po wizycie w tym lokalu trzeba udac się od razu do domu, żeby wrzucic ubrania do prania, nawet w fast foodach już tak nie jest...
- kluski śląskie, które ostatnio brałam już kilka razy za koleją, jak i ziemniaki itp dodatki, nie są zbyt dobre, nawet jak przyjdzie się o godz 13 (czyli w miarę wcześnie) - chodzi o to, że są suche, zapychające, kluski są całe w tłuszczu (smalcu), a z wierzchu są wyschnięte, jakby już długo leżały
- kotlety smażone, a przynajmniej podgrzewane we frytownicy...
- drogie napoje. Pomimo, że kompot jest pyszny, 3 zł za szklankę to dużo. Uważam nawet, że w takiej "swojskiej" restauracji/lokalu, taki domowy kompot powinien byc dodawany do zestawu, albo kosztować jakieś symboliczne "50gr", żeby ludzie chętniej kupowali, a wiadomo do takiego obiadu "domowego" ma się na takie "popicie" ochotę.
- dla mnie brak potraw z kurczakiem, np. udka czy piersi grillowanej, która mimo tego, że była, nigdy nie do kupienia dla mnie, tzn. kiedy byłam na Okopowej i chciałam ową pierś okazało się, że musiałabym czekać minimum 20 min, innym razem przy bramie okazało się, że owszem jest, ale z przyczyn technicznych tylko na okopowej, potem znów nie było, a ostatnio dowiedziałam się od młodego pana, który obsługiwał mnie, że piersi grillowanej już nie będzie, bo podobno nie schodziła, na co ja bardzo zdziwniona opowiedziałam mu o moich kilkukrotnych próbach kupienia, on był trochę zdziwiony.
Pośrednio:
- jedzenie w miarę smaczne, zależy od gustu, zjadliwe
- zupy często są niedoprawione - pomidorowa zazwyczaj mocno słodka i lekko sztuczna, często wyczuwalny koncentrat, rosół- kosta+vegeta, jak "gorący kubek", mi bardzo nie smakuje, ale za to makaron dobry
- sosy (ja ich nie jadam, ale narzeczony tak) podobno smakują podobnie
- naleśniki dobre, ale okropnie słodkie
- pierogi w porządku, choc ostatnio ciasto trafiało nam się grube i bardzo mączyste, ale wiem, że to zależy od dnia i wyrobienia przez kucharki
- placek ziemniaczany bardzo tłusty, długo siedzi na żołądku
- nie wiem czy tylko ja tak mam, czy nie, ale zawsze po obiedzie tam źle się czuje, tzn jestem bardzo zapchana, choć nigdy nie zjadłam nawet połowy porcji, mam ciężko na żołądku i już do końca dnia nie mogę nic zjeśc, nie ważne, o której godzinie tam jadłam.
- naleśnik ze szpinakiem ma ogromną ilośc szpinaku, co nie jest plusem, ponieważ czuje się jakby jadło sam szpinak, który nie dość, że wygląda jak ohydna papka, jest po kilka "widelcach" zamulający
- naleśnik, który był sezonowy, tj. z kurczakiem i nowalijkami, był ogromny i podawany (oprócz owych składników) z ogromną ilością sosu czosnkowego, który był nawet ok, ale wszystko nim ociekało, nie raz czułam jakbym ten sam sos jadła.
Podsumowując: na szybki obiad i niedrogi - OK, ale jeśli chodzi o jakośc to już niekoniecznie. Poszczególne potrawy niczego sobie, ale część tłusta i niezbyt smaczna.
An error has occurred! Please try again in a few minutes