Pewne rzeczy nigdy się nie zmienią - mój zachwyt plackami alzackimi i zdanie Be(z)sos, że to marna namiastka cienkiej pizzy, którą nigdy nie można się najeść. A jednak nadszedł ten historyczny dzień, kiedy oboje zjedliśmy flamma i byliśmy w pełni zadowoleni.

Tę przyjemność zaserwował nam, nomen omen, FLAMM na stoisku w Hali Gwardii. Od razu rzuciły się w oczy bardzo odważne połączenia smaków. O tak, w tym lokalu lubią eksperymentować i to z dobrym skutkiem - prócz klasyka czyli creme fraiche/ bekonu/ cebuli znajdziecie również miks ser kozi/ burak/ fioletowy kalafior/ pomidorki cherry czy ser Lazur/ burak/ cukinia/ granat/ rozmaryn. Ja zdecydowałam się na ciekawe połączenie gruszki, camemberta, orzechów, rozmarynu, bekonu i sosu malinowego. Składników jak widać było co niemiara więc mimo cieniutkiego ciasta flammem naprawdę można było się najeść. Wszystkie smaki świetnie się przenikały a danie okazało się prawdziwą ucztą.

Placki alzackie to dobra alternatywa dla pizzy choć nie wszystkie ich składniki uznać można za "fit". Jeśli jednak chcecie przekonać zatwardziałych przeciwników tego przysmaku, na pewno warto spróbować właśnie we FLAMM.

Szczegóły recenzji na:
naostrzujezyka.blogspot.com

Miejsce na szybki i lekki obiad. Smacznie, cienkie ciasto, odpowiednia ilość smakowitych składników. Miło, że w Mordorze, gdzie takich miejsc zupełnie brak. Fajna alternatywa dla pizzy