Perfect home-cooked meal, just a buffet but with atmosphere and really low price. Don't hesitate to come here - you won't be disappointed!!!
Obok barów mlecznych nikt nie przejdzie obojętnie, bowiem każdy z nas ma wyrobione zdanie na ten temat. Jedni nie mogą się nachwalić szybkości obsługi, niskich cen i różnorodności potraw serwowanych w tych przybytkach. Po drugiej stronie tęczy mamy ludzi duchotę, specyficzny zapach i ludzi sentymentalnie wprost tęskniących za epoką słusznie minioną, bowiem mają w pamięci miski i łańcuchy z barejowego misia. Ja tam nie mam takowych skojarzeń, staram się obiektywnie podejść do oceny spożywanych tam potraw i jakości obsługi. Zaglądnąłem zatem do baru mlecznego „Pod filarkami”, na rogu Starowiślnej i Wiślnej, od strony Kazimierza.
Pierwsza kwestia – nie jest prawdą, że należy obawiać się tamtejszej klienteli, szczególnie że ich przegląd prowadzi mnie do wniosku, że mamy prawdopodobnie wszystkie warstwy społeczne i każdy z nich był lepiej ode mnie ubrany – czy to dlatego, że mój garnitur był nienajlepszej jakości. Co tam sprowadza zatem ludzi siedzący w środku przy laptopach i smartfonach, czyżby smaczne jedzenie czy też po prostu niska cena. Nieśmiertelna tablica z wykazem potraw i cen to cecha bezsprzecznie charakterystyczna barów mlecznych.
Lokal przeszedł maleńkie odświeżenie, ale niestety tylko na zewnątrz. W środku nadal jasne panele ciut utłuszczone, aczkolwiek na stolikach czysto, jakieś kwiatuszki i przede wszystkim dużo przestrzeni między stolikami. Nie ma tam zatem tłoku tak często spotykanych w innych lokalach.
Obsługa bardzo sprawnie obsługuje klientelę, a nie jest to łatwe zadanie. Oczywiście musimy być czujni, gdy krzykną nazwę zamawianej przez nas potrawy, szczególnie że tempo serwowania jest rzeczywiście zawrotne. Można powiedzieć, że fast food, choć w tej zdrowszej wersji. Nie warto zatem mieć uprzedzeń, bowiem w środku rzeczywiście jest czysto, choć dekorator mógłby rzeczywiście bardziej się postarać.
Zamówiłem sobie pierogi z serem (bez śmietany), ale za to ze słusznej ilości posypką (6,3PLN) oraz naleśniki z jabłkami (4,5PLN). Pierogi (sztuk 10) bardzo smaczne, z prawdziwym serowym nadzieniem, a nie z jakąś serowopodobną melasą. Z kolei dwa naleśniki z nadzieniem jabłkowym w formie smażonego musu smakują rzeczywiście wybornie. Ciasto naleśnikowe dobrze upieczone z lekko przypieczoną skórką, a z uwagi na to, że podano je na gorąco, wydobywa się z nich bardzo smakowity aromat. Spróbujcie – bo możecie smacznie zjeść w jakże przystępnej cenie.
To jeden z dziewięciu barów mlecznych Krakowskiej Spółdzielni Gastronomicznej. Po remoncie odżył na nowo. Na zewnątrz świeże tynki i szyldy, a w środku cieple wnętrze z brązowymi meblami i zabytkowym brązowym kaflowym piecem oraz jasnymi ścianami. W oknie piękne żółte róże. Widać kobiecą rękę. Oferta klasyczna od lat: pierogi, naleśniki i zupy oraz dania mięsne. Za 12 zł można już zjeść zestaw obiadowy złożony z trzech dań: klasycznego rosołu, schabowego z ziemniakami i sałatką oraz kompotu owocowego. Pierogi, naleśniki już za 5-6 zł, zupy po 2,50-3,50. Wszystko świeże, robione na bieżąco, a smaki tradycyjne, domowe. W tym sezonie prawdziwym przebojem są pierogi owocowe, z truskawkami, jagodami i wiśniami z serem, a do tego smakuje świeży kefir, lub kawa z mlekiem. Na sali pełny przekrój społeczny, w tym wiernych miłośników niezawodnych barów mlecznych, od studentów, emerytów, po garniturowych urzędników i biznesmenów i ciekawskich turystów. Atmosfera wzajemnej życzliwości, która udziela się od sympatycznego personelu i jego kierowniczki pani Jolanty, z którą stali bywalcy zamieniają zwykle parę słów. .
An error has occurred! Please try again in a few minutes