Lokal bardzo przyjemny świetne miejsce na spotkanie ze znajomymi i zjedzenie czegoś smacznego obsługa sympatyczna. Chętnie tam wrócimy na kolejne spotkania
Wybrałem sie do Dyspensy z racji dobrych opinii u znajomych. Musze zdecydowanie pochwalić kucharzy za polędwice wołową w sosie z czarnego pieprzu, ktora podana została, zgodnie z moim wyborem, z opiekanymi ziemniakami. Wołowina wysmażona została w punkt i ziemniaki w ziołach towarzyszące daniu dopełniały ją idealnie. Drugie danie, czyli kaczka podana na sposób orientalny lekko mnie zawiodło. Mimo ze mięso przyrządzone było bardzo dobrze, efekt końcowy popsuły dodatki i sos, zwyczajnie nie pasujące do tak wysmażonej kaczki. Małym minusem była rownież karta, ktora, zaznaczam, w tamtym okresie, wydrukowana była na zwykłej kartce papieru i powodowała wrażenie bylejakości. Podsumowując, oba rodzaje mięsa przygotowane bez zarzutu, mały minus w postaci wątpliwej jakości karty (fizyczna jej strona) i niezbyt dobrze dobrane dodatki do jednego dania dają w moim odczuciu ocenę pomiędzy dobrą, a bardzo dobrą. Przebywając na Mokotowskej zdecydowanie wstąpię tam jeszcze, choćby dla samej polędwicy wołowej.
Dyspensa to jeden z pierwszych "poważnych" lokali do których zawitałam przeczytawszy opinię modnych niegdyś recenzentów. Czułam się wtedy w 7 niebie. Ponowna wizyta po latach spędzonych na jedzeniu w przeróżnych miejscach, w wielu wariantach wykonania niosła za sobą niebezpieczeństwo rozczarowania. Na szczęście nie było tak źle. Wnętrze nie narzuca się bo jest to elegancka restauracja. Biel obrusów. Stonowane dodatki. Równie stonowana obsługa. Przy sąsiednich stolikach "przegląd medialny" (dziennikarz X z kolegą, aktor Y w towarzystwie pań i taki jedne Pan z Radio, którego poznałam po głosie).
Nie pamiętam co jadłam tutaj "w ubiegłym wieku" jednak postawiłam na klasykę, którą testuję lokal wizytując go po raz pierwszy. Oczywiście tatar (bo śledzia nie mieli). Bardzo dobry. Nereczka niestety nie wyśmienita a tak się nastawiałam. Jednak na otarcie łez świetny sznycel. Bo czy sznycel nie nadaje się na otarcie łez? Facet cię rzuci - sznycel. Szef ochrzani - sznycel. Rodzina wydziedziczy - sznycel. Wygrasz w totka - Wiedeń... . A. miała genialną sałatę, którą jej właściwie zjadłam. Były tam rzodkiewki, ogórek i kozi ser. Świetna. Makaron, który wybrała mnie nie poruszył. Nie przepadam jednak za makaronem z sepią. Ta okropna kobieta zjadła jeszcze deser. Dała mi jedynie łyżeczkę do spróbowania: czekolada i maliny. To zestaw, który sprawdzi się zawsze.
Restauracja z wysokiej półki cenowej. Niestety dodatki są oddzielnie uchwycone w menu czego nie lubię. No i teraz zostaje skleic świnkę skarbonkę i odkładac na kolejny restauracyjny wypas...ech...
An error has occurred! Please try again in a few minutes