Pyszne menu degustacje, rewelacyjne Polskie wina, fantastyczna, uprzejma Pani kelnerka. Świetne miejsce na kolację lub spokojny wieczór przy winie.
Polecam !!!
Fantastic set menu. We felt in Paris for a quarter of a price. � Wine selection is exceptional.
Świetna kuchnia, oryginalne dania. Super składniki i ogromny wybór win. Zaraz obok na Lato, wiec po genialnych doświadczeniach kulinarnych można jeszcze poimprezować. Miły wystrój i obsługa.
Gdy otwiera się jakiś nowy lokal zaczyna się (oczywista oczywistośc) wędrówka "ludu recenzentorskiego"(tak wiem nie ma takiego wyrazu). Każdy z pobratymców czuje przemożną potrzebę bycia tam "przed" lub "po" innym recenzencie np. panem M lub panią S czy panią R.... Też tak miałam więc wiem o czym piszę. Ponieważ już tak nie mam to się offowo-anty-trendowo pojawiam w "Nowo Otwartym Miejscu", gdy już jest staro-otwartym-miejscem. Niestety zdarza się, że do czasu gdy mam je w planach zaczyna byc starannie-zamkniętym-miejscem. W przypadku Dyletantów, które zaistniało na wyżer-rynku dwa lata temu, poszczęściło mi się i nadal jest otwartym-miejscem. Trudno się dziwic, dyletantami nie byli. Właściwie to knajpa Starych Wyjadaczy...hm...Dyletanci brzmią jednak bardziej intrygująco. Jak ich okolica. Moje pół-dzieciństwa spędzane w parku vis-a-vis lokalu wspominam doskonale. Podobnie jak wizytę na Rozbrat 44a.
Karta przystawek wprawiła mnie w bardzo zły nastrój bo nic mi nie pasowało...już chciałam wyjśc, gdy sytuację uratował śledź. Matijas w dobrym (ikra, cebulki) i sprawdzonym towarzystwie (buraki, chrzan) a jednak okazał się nad wyraz nie banalnym. A potem była świetna kaczka. Znaczy pierś takowej w ciekawym (pistacje, cykoria) i oczywistym (pomarańcza, dynia) towarzystwie.
Wnętrze "ubistrzone" (jak to usłyszałam u jednej pani w pociągu relacji Wwa-Łódź. W odpowiedzi na pytanie towarzyszki w jakim stylu jest lokal do którego chce ją zabrac na lunch...ale o Łodzi jeszcze napiszę). Podoba mi się bez dwóch zdań. Obsługa bardzo dobra.
Nie mogłem przejść obojętnie obok tataru, więc oczywiście z karty wybrałem właśnie tą pozycję. Ogólnie smaczny, bez rewelacji ale smaczny, ale ale cena 32 zł... Nie doczytałem że cena dotyczy 100 gram, bardzo się zawiodłem.
Podczas jesiennej edycji festiwalu Restaurant Week nie mogliśmy pokusić się o wizytę w innym miejscu niż w jednej z najmodniejszych restauracji zeszłego roku – Dyletantach.
Pierwsze danie z festiwalowego menu to chrupka i ciepła kuleczka z panierowanego koziego sera i burak au gratin – to zestawienie chyba nie może się nie udać, ale już dodatek posypki z orzechów dodał burakowi nowatorskiego smaku. Żal mi tylko, że nie spełniono moich wyobrażeń z menu festiwalowego co do podania orzechów w formie puree (pewnie byłoby ich wtedy więcej).
Na danie główne specjalnie zamówiliśmy wersję pierwszą i drugą, by mieć możliwość w pełni posmakowania propozycji Dyletantów. I tak na jednym talerzu wylądował filet z pstrąga z sosem waniliowym podany na smażonej cukinii z młodym ziemniakiem, a na drugim risotto grzybowe z olejem selerowym, szczypiorkiem i serem długo dojrzewającym – Emilgrana.
Pstrąg przyrządzony był doskonale, wilgotny w środku, z bardzo chrupiącą skórką. Cukinii i ziemniaka trochę mi brakowało, ale smakowały jak trzeba. Zawodem natomiast okazał się sos waniliowy, który aromatów wanilii w ogóle nie zawierał.
Strzałem w dziesiątkę okazało się za to risotto. Ileż to danie miało w sobie umami! Jedzenie go było prawdziwą przyjemnością, nic tylko zamknąć oczy i jeść…Nie przesadzę chyba stwierdzając, że było to najlepsze risotto jakie jadłam w restauracji. Smak grzybów i oleju selerowego był niezwykle intensywny, a ziarenka ryżu ugotowane w punkt. Ser emilgrana, który darzę wielką miłością odkąd odkryłam go w restauracji Biała podanego do kaszotto, był prawdziwą wisienką na torcie.
Czas na deser – ciepły mus czekoladowy z gruszką w czerwonym winie, podany z lodami korzennymi. Bohaterem potrawy okazały się lody korzenne, które rozkosznie łączyły się z ciepłą czekoladą. Mimo braku obiecanych w gruszce nut winnych, to danie również bym powtórzyła.
Dyletanci nieco zawiedli mnie porcjami i przede wszystkim nie wywiązaniem się z obietnic z menu festiwalowego (puree orzechowe, sos waniliowy, gruszka w winie), ale jednocześnie nadrobili swoje niedociągnięcia smakiem potraw. Chętnie więc wrócę pobiesiadować dłużej niż festiwalowe 90 minut.
Szczegóły recenzji na:
naostrzujezyka.blogspot.com
Dyletantów odwiedziłam niedługo po otwarciu, w czasach, gdy jeszcze ceny były tam bardziej niż przystępne, a jakość dań dopracowana w najmniejszych szczegółach. Najbardziej zapadła mi w pamięci ich znakomita, świeża panna cotta z czosnkiem niedźwiedzim i perfekcyjny tatar wołowy. Niestety, z czasem wszystko się zmienia na lepsze lub gorsze. W tym wypadku ceny poszły ostro w górę, a jakość ponoć mocno spadła.
Dyletanci zdecydowanie spełniają oczekiwania.
Przyjemny, dopracowany wystrój. Miła obsługa, zawsze gdzieś blisko, jednak nigdy się nie narzuca. Duży wybór win, w tym również w dobrych cenach.
Świetne jedzenie. Wszystkie dania były dopracowane w każdym calu. Niecodzienne połączenia smaków i wysoka jakość produktów. Niestety, w majowej karcie nie było żadnego dania bez mięsa (wiem, że nie jest to restauracja wege, ale jednak jedno danie mogłoby być, liczba osób wege w Warszawie wzrasta, oni też chcą móc dobrze zjeść :)).
Zdecydowanie polecam :)
Świetna wołowina ze sprytnie ukrytym foie gras w formie grzybka i bardzo smaczne proponowane do niej barolo. Na plus ze kolacja w sobote wieczorem nie wymagała rezerwacji
Dyletanci...
Ludzie nieznający się na danej rzeczy, niekompetentni w danej dziedzinie; laicy; profani
Padało i było szaro, więc i w restauracji tłumów nie było. Pamietam poprzedni lokal w tym miejscu, ten zamienił się w typowy wine bar. Wina od góry do dołu, bardzo nienarzucający się wystrój.
Pierwszy kontakt z obsługą niezbyt miły po podaniu chleba i masła; chciałyśmy podpytać / zagaić i na pytanie czy to jest chleb( biała gruba bagietka?) odpowiedz:" tak proszę panią, to jest chleb!" Po czym pani kelnerka z fochem odeszła. Myślę sobie Dyletanci jak malowani. Ciemne masło przed sobą widząc nie poddaję się i zaczepiam drugą panią kelnerkę: -czy to masło z atramentem z kałamarnicy?
- Tak. I uśmiech. Ufff...
Podano zupy dnia: warzywną i rybną. Moja rybna sama sól... dałam koleżance na próbę, potwierdziła. Głupio mi było, ale mogłam jej jeść. Poprosiłam o wymianę i dostałam nową. Kawałki sandacza i świeży majeranek, pycha. Pani z fochem o dziwo przyszła przeprosić za zupę. Nie tylko mi się taka trafiła..Zdarza się i ja to rozumiem. Na kuchni pracują też osoby, które się uczą. Nadszedł filet z pstrąga. Nie wyglądał, a był obłędny. Rozpadał sie w ustach, skórka idealnie przypieczona. Do tego kapusta włoska chyba na parze i biały sos. Byłyśmy wniebowzięte. Deser to cytrynowy sernik na zimno z chrupiącym spodem i gorzką pomarańczą. I zapytacie dlaczego 5,0? Bo każdemu z nas wpadki się zdarzają, ale trzeba wiedzieć jak z nich wybrnąć, przy płaceniu rachunku okazało się, że szef nie policzył nam jednego zestawu ze względu na zupę. Oponowałam: dostałam nową i zjadłam całą resztę zestawu. Oponowałam nieskutecznie. Zapłaciliśmy za jeden zestaw. Przy wyjściu poprosiliśmy o przekazanie szefowi ze ryba była idealna, u koleżanki:najlepsza jaka jadła w restauracji. Pani z obsługi poprosiła, abyśmy same mu to przekazały bo stoi obok. Przekazaliśmy;)
5.0 nie za darmowy lancz. Za smak, za jakość, za poważne i bezprecedensowe traktowanie klienta lanczowego, za to że będę wracać do takiego miejsca. Dyletanci? Możecie się nazywać jak chcecie. Dyl to gruba, mocna deska wykorzystywana do budowy stropów, a stropy macie porządne!!!
Odwiedziliśmy 3 raz w tym miesiącu w jednej z naszych ulubionych knajp - Dyletanci na Rozbrat. Jestem pod wrażeniem jak właściciel tego miejsca zmienił je po ostatnim nie udanym francuskim bistro w świetnie funkcjonujący sklep z winami i restauracje. Na przystawkę wziąłem sezonowe grzyby w podane w puree z oliwa oraz kukurydza - doskonale połączenie smakow ale i formy - coś chrupiącego (kukurydza), coś miękkiego (grzyby) oraz coś co wszystko łączy w całość (puree). Na główne stek, średnio krwiscie wysmarzony z kurkami - niezłe mięso, a później już trudno to zepsuć z lampka Cabernet. Na koniec czekoladowy deser (nie pamiętam dokładnej nazwy), ale ponownie połączenie różnych form - chrupkiej, miękkiej, pudru oraz tego że nie było to zbyt słodkie bardzo nam odpowiadało. Za naszą dwójkę ok 250pln. Na pewno wrócimy - jest to jedna z naszych ulubionych knajp, no i blisko domu
Same plusy :)
Przyjemne wnętrze, miła, acz nienachalna obsługa, krótka sezonowa karta, duży wybór win, karta lunchowa z pomysłem, dania dostępne w dwóch gramaturach - tak wygląda modern bistro:)
An error has occurred! Please try again in a few minutes