Chef Bartosz and his staff put a lot of heart in the place and the food - and you feel it. Place itself is simple and cosy. Great for all sorts of going out for a dinner either with friends or couples. Bartosz changes menu each week, picking from all sorts of seafood and except that vast majority of dishes were great, there is ALWAYS a new gem that surprises and makes the visit special, no matter if you are here 1st time or multiple times like we are :) Sometimes you can buy some extra takeaway stuff like marinated fishes, special honey. Obviously they serve good well priced wine and craft beers too. Service is excellent and super friendly and you can often talk to Chef Bartosz who has a ritual of going out of the kitchen to have some quick chats with his guests on how they like the food etc. They make reservations and buy food based on number of guests they are planning to serve so you can be sure food is always fresh and in fact done especially for you :) Sometimes you have a chance to try something special as Bartosz likes to test (for example, Sea urchin :) ). Food is really well priced given it's a seafood. Simply speaking, I cannot imagine being a seafood fan and not knowing this place.
Bardzo lubię to miejsce na wyjątkowe okazje. Jest kameralne i przytulne, obsługa jest świetna. Jedzenie raz jest wybitne, a raz bardzo dobre. Te gorsze momenty zawsze mnie zawodzą bo spodziewam się rewelacji, dlatego odjęłam pół punktu :).
Kiedyś spróbowałam edycji z sushi i byłam zachwycona! Jedzenie było przepyszne. Po dzisiejszej wizycie moje emocje trochę ostygły. Była to edycja z czerniakiem i turbotem w roli głównej. Ja próbowałam jedynie przystawek i może właśnie to był mój błąd, ponieważ żadna z nich mnie nie porwała. Może powinnam była wybrać któreś z dań głównych... ale wracając do tematu, miałam okazję jeść sezonową sałatkę ze zblanszowanej fasolki szparagowej i nori- najlepsza pozycja, ale w miseczce znajdowało się 50/50 składników i oleju, "sałatki", która tak naprawdę była w formie spring rollsów- składniki fajnie ze sobą grały, całość była odświeżająca, ale to, co eliminuje dla mnie tę pozycję, to sposób, w jaki potraktowano rybę. "Otulinka z czerniaka" widniejąca w menu okazała się posiekaną w malutkie kawałeczki rybą usmażoną na głębokim tłuszczu. Nie było tam czuć jakiegokolwiek smaku czerniaka, bardziej coś jak zwykła panierka. No cóż, może to moje oczekiwania co do tego dania były zbyt wygórowane. Ostatnią rzeczą, którą zamówiłam po rozczarowaniu wcześniejszą sałatką były faszerowane kalmary. Całość byłaby pyszna, gdyby nie to, że owe kalmary podane zostały w galarecie, której nie znoszę i o której nie było ani słowa w menu. Aby nie zostawić dwóch dań prawie nietkniętych spróbowałam jakoś zdjąć tę galaretowatą warstwę i wygrzebać środek, co nie było ani estetyczne (przepraszam), ani komfortowe dla mnie. Podsumowując, uważam, że dania nie są wystarczająco jasno objaśnione w menu. Gdybym wiedziała, że nie będą to moje smaki, nie udałabym się na tę edycję do Lokalu. Smuci również to, że w miejscu specjalizującym się w rybach najbardziej smakowało mi danie bez nich.... Pomimo tego, nie skreślam Lokalu na Rybę z listy moich ulubionych miejsc, uważam, że po prostu tym razem miałam prcha ☺️. Panujący w restauracji rodzinny klimat, ogólny pomysł na nią: zmieniające się co tydzień menu, niecodzienne podejście właścicieli z poczuciem humoru powodują, że nie umiem znielubić tego miejsca. Dodatkowo, tamtejszy urokliwy wystrój bardzo mi odpowiada.
PS. mają znakomite lemoniadki!☺️
An error has occurred! Please try again in a few minutes