Rewelacyjny lokal, naprawdę polecam! Przemiła obsługa, uczynna, z wyrozumiałością i cierpliwością tłumaczyli potrawy, których nazwy brzmią bardzo egzotycznie. Wybór w menu bardzo duży, ciekawe pozycje, nieznane smaki. Jedzenie przepyszne, naprawdę nie mam się do czego przyczepić (no może do cen ;) ). Fajnie że na zewnątrz są też miejsca, i można w ciepły wieczór posiedzieć na swieżym powietrzu. POLECAM
Jak dla mnie przygoda na jeden raz. Czysto, klimatycznie. Długi czas oczekiwania, ale niektóre potrawy bardzo przyjemnie dla oka zrobione. W smaku... szału nie było.
Na długo zapamiętam natomiast butelkę wody wartą 14 zł.
Do El Caribe trafiłam w chłodny wrześniowy wieczór, poszukując czegoś co zaskoczy podniebienie. Kubańskie klimaty wydawały się być znakomitą odmianą. Wnętrze restauracji niewielkie, dające się lubić. Będąc przemarzniętym można się szybko ogrzać - zwłaszcza jeżeli nasze siedzenie jest z widokiem na tęczę alkoholi za barem. Po ogarnięciu wzrokiem pomieszczenia, próbowaliśmy przyciągnąć spojrzeniem Panią kelnerkę, która serwowała nam skuteczne uniki. Kiedy przybrałam już pozycję surykatki - udało się! - karta wylądowała na naszym stole. Na początek zamówiliśmy wino i frytki z yuki - nie wiem czy to standard, ale smakowały! Nalewanie wina kosztowało nas trochę stresu, gdyż Pani, która wykonywała tę czynność miała tego dnia niepewne ręce (aczkolwiek buteleczką pod koniec zakręciła). Na pierwszy rzut oka wiele pozycji wydawało się być bardzo interesujących - kusiły niestandardowe połączenia. Zdecydowaliśmy się jednak na krewetki w sosie mango, żeberka i zupę z batatów. Krewetki były przepyszne! Połączenie ich ze słodyczą mango okazało się być strzałem w dziesiątkę. Żeberka również świene, ale połączenie ich z ryżem nie stanowiło jak dla mnie trafnego rozwiązania. W końcu zupka… i tutaj rozczarowanie. Jak dla mnie bez smaku, mdła i nieciekawa. Nie wiem czy to kwestia dnia, czy standard, ale bazując na tym doświadczeniu - zupy nie polecam. Podsumowując: wnętrze miłe, ale bez rewelacji, obsługa - nic specjalnego, jedzenie smaczne... Pomimo rozczarowującej zupy na pewno wybiorę się tam raz jeszcze, aby odkryć nowe, ciekawe połączenia. Polecam poszukiwaczom inności.
W letni pochmurny dzień ogródek jest tu całkiem przyjemny, z lekkim powiewem wiatru, wśród zieleni, pod szerokimi parasolami, przy wygodnych kwadratowych stołach. Obsługa dziewczyn w czarnych uniformach szybka i uprzejma. Zamówiliśmy z compadre klasyczne danie, czyli szarpaną wołowinę z warzywami - ropa vieja i napoje. Danie poprawne, ale nie rewelacyjne, może zbyt mało przyprawione, a warzywka owszem, OK. Humory poprawiały porcje mojito oraz ładnie podana woda mineralna gazowana z lodem i cytryną. Lody morelowe też poprawne, ale bez zachwytów. Ceny niestety, zbyt wysokie jak na nieduże porcje. Plusem była dobiegająca z wewnątrz muzyka latino, a także piękne astry na stołach.
Zoliborz przyciąga ciekawe knajpy.
El Caribe ma wszystko żeby miano "ciekawej knajpy" spełnić.
Miejsce jest bardzo urokliwe, dobra kawa, niezłe jedzenie. Miła obsługa.
Porcje niestety są dosyć rozczarowujące w stosunku do cen. Nie spodziewajcie się ze wyjdziecie najedzeni, ale może o to właśnie chodzi. Dla mnie El Caribe jest idealne na lipcowe upały.
Dobry drink, i mała porcja obiadowa.
Mimo wszystko smaki oryginalne i niespotykane.
Warto zajrzeć i samemu się przekonać co Karaiby maja do zaoferowania.
Wspaniałe miejsce i przepyszne jedzenie. Każde danie było strzałem w 100! :)
Frytki z yuki od wizyty u Was będą moją ulubioną "podróbką"/zamiennikiem ziemniaczanego fastfooda.
Gotowana yuka też zachwyciła nasze podniebienia a mięso - szarpana wołowina i stek wieprzowy marzy sie nam po nocach :P
Polecam i na pewno do zobaczenia!
W El Caribe byłam już kilka razy i nigdy się nie zawiodłam.
Restauracja znajduje się w dobrym miejscu, nie ma problemu z dojazdem. Wystrój mi się podoba, stwarza przyjemny klimat. Na ścianach widać mnóstwo opinii ludzi, którzy odwiedzili El Caribe.
Dania były smaczne, myślę, że zadowoliliby się nimi i mięsożerca, i wegetarianin, ponieważ każdy znajdzie tam coś dla siebie. Można poznać ciekawe smaki i nauczyć się jeść nowe rzeczy.
Krótko mówiąc - bardzo polecam!
Przyjemny, przestronny lokal z luźną atmosferą, szybką obsługą i smacznymi potrawami mięsnymi. Próbowaliśmy dań z deski specjalności kubańskich – w większości nie były bardzo egzotyczne, niemniej każde z nich było smaczne i chętnie skusiłabym się na nie ponownie. Drinki bezalkoholowe, które zamówiliśmy, były ładnie podane i przyzwoicie smakowały.
Z uwag ogólnych – fajny i dobrze wyposażony bar, sporo stolików, w sobotnie popołudnie nie było problemu z wejściem bez rezerwacji.
Naoglądałam się Masterchefa to i zachciało mi się spróbować takiej egzotycznej kuchni! Kolega z pracy polecił El Caribe - decyzja o wizycie zapadła szybko, zwłaszcza że okazało się, że jeszcze jedna z koleżanek już tam była i oceniła pozytywnie.
Nie bardzo podoba mi się wnętrze - bardziej barowe niż restauracyjne, ściany z podpisami gości stwarzają dla mnie raczej wrażenie klatki schodowej. Za to bardzo podoba mi się obsługa kelnerska, zostaliśmy obsłużeni przez Panią, która doskonale wiedziała co robi, potrafiła nam doradzić i powiedzieć coś o daniach widząc że dwa jełopy przyszły, absolutnie odpowiednia osoba na tym miejscu :)
Nie mamy pojęcia o tej kuchni, chcemy popróbować, posmakować, już się nie możemy doczekać. Wjeżdża ogromny talerz przystawek. Chipsy z plantana, frytki z batata, frytki z juki, klops, placuszki z plantana, sosy. Ja jestem kluchowo - mączno - ziemniaczana, mi to wszystko bardzo smakuje, może troszkę za tłuste, ale smakowo, rewelacja. Porcja jak na przystawkę jest bardzo duża, nawet dla dwóch osób. Nie zjadam awokado (nie lubię) ani klopsa (czuję w nim kolendrę, nie smakuje mi).
Potem dla mnie zupa z batata, zupa krem. Smaczna chociaż też nie do końca w mój smak jeśli chodzi o przyprawy, miała być z chorizo, tego chorizo to raptem kilka skwarek ale zupa kosztuje kilkanaście złotych więc nie szalejmy. Baaardzo sycąca. M dostaje ropa vieja, szarpane mięso wołowe z frytkami z batata. Według niego rewelacyjne, dla mnie paskudne - kolendra. Do picia pyszna "zimowa" herbata, goździki, cytryna, te sprawy.
Nowoczesna łazienka z wypasioną suszarką do rąk, czysto i pachnąco. Na sali w tle muzyka w stylu "samba diżanejro", dość cicho, klimatycznie.
Zapłaciliśmy około 120 złotych. Dostaliśmy za to gigaprzystawkę i dwa dania. Myślałam, że rachunek wyjdzie o wiele wyższy ale jak na taką nietypową kuchnię jestem zadowolona. Dla mnie na plus, może nie wszystko trafiło w mój gust ale nie znałam tej kuchni a bardzo chciałam poznać. Polecam odwiedzić. Ciekawe smaki :)
Przemiłe popołudnie, wszystko poszło bardzo dobrze!
Byliśmy na obiedzie we 4 osoby. Każdy z nas zamówił zupę, drugie danie, dodatkowo wzięliśmy jeszcze do spróbowania porcję frytek z juki z sosem mojo i racuchów z platana z sosem mango. Zarówno frytki, jak i racuchy - pierwsza klasa. Zwłaszcza w połączeniu z sosami. Zwłaszcza racuchy. Lekko posolone - i ta sól cudownie komponowała się ze słodkim sosem mango. Bajka!
Jadłam zupę krem z batatów z chorizo, a na drugie krewetki duszone w białym winie z czosnkiem. Zupa bardzo smaczna, choć słodka, zatem nie każdemu będzie pasować. Dla mnie była w porządku, a kawałki chorizo bardzo fajnie komponowały się ze słodyczą z batatów. Mogłoby być natomiast tych kawałków ciut więcej. Było sporo tej zupy i nawet nie dojadłam, chcąc zostawić miejsce na inne rzeczy. Próbowałam też innych zup, które zamówili moi towarzysze. Wszystkie były smaczne.
Krewetki - najcudowniejsze danie ever! Duże, mięsiste, porządne krewetki, obrane, gotowe do zjedzenia (nie lubię, gdy krewetki podawane są z ogonami i muszę babrać się własnymi rękami z tym, tu na szczęście nie ma tego problemu). Sos winny z czosnkiem - poezja. Pyszność, jakiej dawno nie jadłam. Jeżeli lubicie krewetki - koniecznie spróbujcie tego dania. Jest naprawdę boskie. Do tego można sobie zażyczyć ryż, ryż z fasolą albo bataty. Ja oczywiście wzięłam bataty i to był dobry wybór, bo były znakomicie przyrządzone. Do tego w standardzie też jest sałatka, również smaczna, choć już bardziej typowa. Próbowałam też wołowiny szarpanej - bardzo smaczne danie, wyraziste w smaku, mięso miękkie, przyzwoitej wielkości porcja. Również próbowałam danie oparte na mięsie mielonym z warzywami - smaczne, choć raczej dla tradycjonalistów. Moje krewetki były the best!
Później wzięłyśmy sobie z koleżanką deser na pół - mleczny flan w syropie. Był słodki, ale nie ulepek, taki jak można by było przypuszczać. Sam flan o super konsystencji i fakturze, po prostu smaczny i ciekawy dodatek do kawy, którą też zamówiliśmy. Dobrze też robił temu deserowi dodatek świeżych kawałków pomarańczy.
Piliśmy czerwone wino domowe, karafka pół litra kosztuje 28 zł. Bardzo smaczne. Próbowałam też takiego dziwnego afrykańskiego napoju, który jest trochę podpiwkiem, trochę czymś miodowym, pływają też w nim jakieś czekoladopodobne farfocle. Nie w moim guście, choć ciekawie było spróbować.
Wszystko tu było bardzo smaczne, obsługująca nas pani była przemiła, troskliwa, dobrze znała dania, wiedziała dokładnie z czego się składają i służyła pomocą. Skorzystaliśmy ze zniżek przewodnika Go Out i pani nawet sama zachęcała nas do jego nabycia, zanim jeszcze usłyszała, że go mamy i chcemy z niego skorzystać.
Małym minusem jest niedostatecznie dobra wentylacja.
Chętnie tu jeszcze wpadnę, to świetne miejsce z ciekawymi potrawami i nieco mniej typową kuchnią niż w pozostałych miejscach Warszawy.
An error has occurred! Please try again in a few minutes