Bardzo dobra francuska kuchnia, dla osób które juz wcześniej zadomowiły się w tych smakach ale zarówno jak i dla laików. Miejsce jak najbardziej do polecenia znajomym.
Do restauracji Bistro La Cocotte wybieraliśmy sie od dawna. Restauracja znajduje się przy samym Placu Zbawiciela na Ulicy Mokotowskiej. Wejście do restauracji jest dość oryginalne i klimatyczne. W Warszawie nie ma zbyt wiele takich restauracji. Wchodząc w Bramę jest odczuwalny pewien wyjątkowy klimat. Ze ściany wybraliśmy nasze dania i zamówiliśmy wino. W tym momencie coś zaczęło iść nie tak. Mimo lokalizacji, świetnego punktu i klimatu miejsca jedzenie nas poprostu rozczarowało. Pieczywo nie było świeże (teoretycznie kupione rano) ale juz było czerstwe, a nasze dania nie porywały. Było poprawnie, to miejsce ma potencjał na bycie wyjątkowym a tym razem nie było.
Odwiedziałem La Bistro Cocotte w ciepły, letni wieczór w środku tygodnia. Ich ogródek umiejscowiony w dziedzińcu kamienicy, dosyć ciasny, ale wyjątkowo klimatyczny (z nadającymi klimat światełkami), był na tyle zatłoczony, że usiedliśmy wewnątrz na parterze obok otwartej kuchni, z której aromaty w nienachalny sposób unosiły się już od wejścia.
Zamawialiśmy nie z klasycznej karty, a z dań umieszczonych na pokrytej czarną farbą ścianie. Dużo owoców morza, ryb i klasyki kuchni francuskiej. Wybór cieszył, bo kuchnia francuska jest jedną z moich ulubionych. Kelnerp bez problemu doradzał i opisywał dania, odpowiadał nawet na najbardziej banalne pytania i można było z nim swobodnie porozmawiać. Ja zdecydowałem się ma zupę cebulową, grzanki z foie gras, boeuf bourguignon i czekoladowy fondant.
Do tej pory myślałem, że moim faworytem w kategorii zupa cebulowa jest ta z pewnej znanej restauracji na krakowskim Kazimierzu. Z takim nastawieniem nie spodziewałem się, że coś w tym przypadku się zmieni - nie z jednego gara jadłem już tę zupę, nadzieje i oczekiwania już jakiś czas temu porzuciłem. Ta w Cocotte zaskoczyła mnie, co nie zdarza się często i w pewnym stopniu jest dla mnie teraz absolutem zupy cebulowej. Rozpoczynamy chrupiącym serem odpowiednio zapieczonym na grzankach z chleba, następnie przechodzimy do aromatycznego, gęstego wnętrza, które mogłoby się nie kończyć. Uwaga! Zupa mocno rozgrzewa, więc w cieplejszs dni trzeba się uzbroić w cierpliwość wstrzymując się i jedząc ją powoli (przy tym jednocześnie nie mogąc się od jej smaku oderwać). Grzanki z foie gras z porzeczką i konfiturą były pyszne - dla miłośników foie gras klasyk tu w bardzo dobrej jakości wydaniu. Natomiast ilość pieczywa była trochę mała w stosunku do całości.
Danie główne - boeuf bourguignon - było również na wysokim poziomie. Charakterystyczny, aromatyczno-balsamiczny, lekko pikantny, głęboki smak dobrze komponował się z podanymi ziemniaczkami w skórkach, które wchłonęly smak. Policzki wołowe były idealnie kruche. Ilość dania nie była satysfakcjonująca, ale smakiem nie zawiedziecie się - nawet słynna Julia Child byłaby dumna z tego dania! Nie pomyślałem o zamówieniu do dania francuskich pommes frites, szkoda też, że kelner nie zaproponował.
Chociaż uczta ta była już wystarczająco syta i pełna rozkoszy podniebienia, to podsycony kolejną lampką prosecco (podkreślę: wyjątkowo dobrego) zdecydowałem się na foundant. Później żałowałem, ponieważ zdecydowanie była to najsłabsza część kolacji. Byl suchy, w smaku nieciakawy, a sos owocowy zupełnie nie dodawał mu uroku.
Podsumowując: na pewno wrócę i polecę tę restaurację. Jej przytulny charakter jest idealny na randkę czy spotkanie z przyjaciółmi. Nie jest to dobre miejsce na głośne pogaduchy. Dodatkowym atutem sprzyjającym odwiedzinom jest lokalizacja bistro - tuż przy Placu Zbawiciela, ale nieco schowana w bramie, nadając jej tajemniczości, co się tam odnajdziemy. A jeśli rozczaruje Was deser - za rogiem są sławne, wyśmienite lody. :) Na minus ilość i jakość toalet.
An error has occurred! Please try again in a few minutes