Przychodzimy to od lat. Pyszne kotlety schabowe i pomidorowa. Dobre śledzie i przystawki. Kuchnia przypomina obiady domowe, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Klasyczny ładny wystrój. W sezonie bywa tam tłoczno i słabsza jest obsługa kelnerska. Ale to świetne miejsce na zimowy wieczór przy ciepłej herbacie.
To lokal z PRL-owskimi tradycjami, od 1958 roku. Jedna z pierwszych restauracji z kuchnią żydowską w stolicy. Z każdą wizytą widać, że tu dba się o tradycję tego miejsca. Wyróżnia je sprawna, dyskretna obsługa, wypróbowane dawne smaki potraw, niewygórowane ceny. Wystrój od szeregu lat stylowy, przedstawia jakby mieszkalną dużą izbę, pełną starych detali umeblowania w tonacji szarej i na tym tle dawnych sprzętów domowych, obrazów, fotografii z żydowskim akcentem. W cenie 35 zł polecam tradycyjny półmisek Samson na dwie osoby. Zawiera on sałatkę galicyjską, z jajkiem posiekanym, tzw. kawior żydowski z posiekaną wątróbką, znakomitego karpia faszerowanego z rodzynkami i wędzonego łososia. Teraz zamówiliśmy - mój stary druh schab pieczony w grzybach ze śmietaną i drobnymi kluskami kładzionymi, a ja najpierw śledzia po japońsku i połowę firmowego półmiska. W końcu Marek dobrał sobie jeszcze wspominaną z sentymentem smażoną kiełbasę z cebulką , a ja pieczarki z patelni. Wszystko nam bardzo smakowało, jak za dawnych lat, a szczególnie schab z delikatnymi kluseczkami i żydowskie przekąski. Do tego poprosiliśmy kolejkę śliwowicy paschalnej, zmrożone wyborowe i beczkowego żywca. W sumie rachunek wyniósł 162 zł i byliśmy bardzo zadowoleni.
W lecie, w ogródku na ulicy można obserwować defiladę turystów zmierzających na Rynek Nowego Miasta. Teraz było zimno, więc ogródek pusty, za to w środku ruch ogromny, w tym niestety hałaśliwych zagranicznych wycieczek. Zawsze wracamy jako starzy warszawiacy do tej knajpianej atmosfery i smaku sprawdzonych potraw, np. klasycznego schaboszczaka, ale z kluskami i surówką, golonki z kapustą i ziemniakami, bryzola z buraczkami, zrazów z kaszą, wątróbki z buraczkami i ziemniakami za 15 zł. Do tego zawsze zmrożone wódki, albo śliwowica monastyrka, albo dzięgielówka, jarzębiak, czy koszerna, albo smirnoff. Doświadczony personel od razu wyczuwa potrzeby starych bywalców i traktuje nas ze szczególną troską i z uśmiechem. Samson jest jednym z niewielu miejsc na długie rozmowy i biesiady we dwoje albo w większym gronie. Niezawodny.
I znów obiadek w czerwcu ze starym druhem wypadł doskonale. Ponieważ ogródek był całkowicie zapchany, usiedliśmy w chłodnym wnętrzu. Tutaj starych warszawiaków traktują wyjątkowo, bo od razu troskliwie zajęła się nami fertyczna brunetka. Bez długiego zastanowienia - schaboszczak dla pana Marka i dla mnie dawno nie jedzony rumsztyk z cebulą /tylko mocno wysmażony/. Młoda kapustka, młode ziemniaczki, kluski kładzione! Do tego dobrze zmrożone lampki wyborowej i pycha! Beczkowy żywiec dopełniał uczty.
Sama nigdy bym na to nie wpadła, aby iść jeść na Stare Miasta. Namówił mnie kolega, który chodzi tam na karpia. No dobrze...
Wystrój nie dizajnerski, taki domowy z klimatem. Menu wzięłam z Polki sama, bo nikt do nas nie podchodził. Zamówienie słowne dziarsko odebrał od nas pan kelner. Moje zdziwienie: nikt nie wciskał nam żadnych napojów. Przyszliśmy zjeść.
Moja zupa z pulpetami z karpia WOW! Klopsy ogromne: ryba na półsłodko, ale smaczna. Kolega miał zupę rybną całkiem smaczną. Dalej: kołduny zapiekane /200gr i pulpety z karpia ponownie w sosie z puree i zestawem surówek. Ja oniemiałam: taki talerz prawdziwych kołdunów nie do przejedzenia???
Wszystko świeże i pyszne. Pan kelner nawet lekko się uśmiechnął kiedy powiedziałam że Dania pycha;)
Polecam! Ja wrócę nie raz!!
An error has occurred! Please try again in a few minutes