Nila Fariza Azilia Patty
+5
This is the place where you can meet people from around the world and taste different food from different places. you share some laugh together and love also learn a lot of different culture from different country. This place is my second family that give me time to relax and have fun after my hectic day. I came here about 2 years ago and never left the place since then. Meet and Eat family rock!!
Awesome people, had a great time.
Kolejne zdaje się niedoceniane miejsce w Gal MOku, do którego z uwagi na skojarzenie z fastfoodowymi restauracjami znajdującymi się wokół podchodzi się z rezerwą. Sama nieprzychylnie patrzyłam na te miejsce, ale mając je do wyboru a obok Mcdonaldsa czy Subwaya, wybór jest prosty :)
Miejsce prowadzone na wzór tajskiej restauracji. Nie jest to fastfood. Tu wchodzisz, zajmujesz miejsce, dostajesz kartę, zamawiasz, jesz, płacisz i wychodzisz, czyli normalnie jak w restauracji. Szokiem dla mnie w tej knajpce są ceny. Może z uwagi na samo miejsce w którym znajduje się lokal gdzie wokół mamy mnóstwo miejsc gdzie można najeść się za +/- 10zł, a tu danie + napój wychodzi za ok 40.Jedzenie przyzwoite, smaczne, wyraziste, porcje spore, obsługa bez zarzutu. Jest to uważam lepsza alternatywa jedzeniowa niż cała reszta nudnych już pseudo restauracji oplatających te miejsce.
Miejsce udające restaurację ale to tak naprawde tylko pozory. Zjeść tu można przyzwoicie. Niestety bez tajskiej finezji. Smaki płaskie curry mętne a porcje i ceny średnie. Mogę to siąść przed kinem lub między zakupami ale specjalnie na tajskie przysmaki bym się tu nie pofatygował.
Miłe zaskoczenie. W centrum handlowym...
Zamówiliśmy tom yum i tom gha.
Obie pyszne. Dużo krewetek, ogonki zdjęte, dużo warzyw, grzybków, bambusa. Trudno w Warszawie dostać tak obfitą w smaki tom yum.
Na drugie zamówiłem czerwone curry z krewetkami. Również przypadło do gustu choć trochę mdłe i mało się działo na talerzu.
Obsługa super, przemiła ; otwarta kuchnia
Wyglada to naprawdę przyzwoicie.
Jedyny minus: krewetki. Nie są tak słabe i "przezroczyste" jak nawet w lepiej pozycjonujących się w tej kuchni restauracjach, ale dużo słabsze niż w innych.
Jak będę następnym razem w GM, a głodny to to dla mnie wybór numer jeden na tę chwilę.
Restauracja ma nazwę niebrzmiącą zbyt azjatycko, ale za to serwuje przepyszne tajskie jedzenie :) Ilekroć jestem w Galerii Mokotów, zawsze tam zaglądam. Polecam szczególnie krewetki w czerwonym curry - pięknie podane i bardzo smaczne, choć dość pikantne. Obsługa na wysokim poziomie - bardzo uprzejmi kelnerzy, wnętrze ladne i przytulne. Siedząc przy stoliku można obserwować kucharzy przyrzadzajacych dania w otwartej kuchni.
Do Meat&Eat wybralam się na lunch w tygodniu. Od 12 do 15 można wybrać sobie zestaw lunchowy, w którego skład wchodzi zupa plus drugie danie do wyboru (z dwóch). Typowa zupa Pho Bo (wietnamska) była dobra, lekkostrawna z odrobina świeżych przypraw, bez zastrzeżeń. Na drugie danie wybralam Zielone curry z polmiskiem ryzu. Drugie danie było bardzo smaczne. Dobrze ze ryż jest podawany na oddzielnych polmiskach bo można sobie dodać do głównej porcji odpowiednia jego ilość. Curry było pikantne i soczyste, czyli tak jak lubię. Bardzo dobre odwzorowanie kuchni wietnamskiej. Kawa z mlekiem skondensowanym również przypomniała mi o wakacjach w Wietnamie. Jedyne moje zastrzeżenie to cena za lunch, która jest dosyć wysoka jak na taki zestaw obiadowy (27 zł - zupa i drugie danie) w porównaniu do miejsc obok w GM.
Bardzo lubię takie miłe zaskoczenia jakie zaserwowało mi Meet & Eat.
Do lokalu wybraliśmy się w związku z voucherem od restauracji i na wstępie muszę pochwalić obsługę, iż wykorzystanie vouchera w innej dacie niż początkowo wyznaczona nie stanowiło żadnego problemu.
Meet&Eat mieści się na 2 piętrze Galerii Mokotów, która większości słusznie kojarzy się z fast foodami i jedzeniem we wspólnej części gastronomicznej. Tu jednak restauracja mieści się na uboczu, ma osobne miejsce na stoliki i swoje wnętrze, tak że siedząc przy stoliku zupełnie zapomniałam o obecności w centrum handlowym. Samo wnętrze jest schludne i przyjemne, z częścią również na zewnątrz lokalu (którą kelner określił jako "bardziej romantyczną" ;)). Jego jedynym mankamentem jest silny zapach jedzenia i smażeniny, który zostawił niestety ślady na ubraniu i włosach.
Na pierwsze danie zamówiłam ukochaną Tom Kha, a Be(z)sos klasyczną Pho z wołowiną z woka. Moja zupa była naprawdę wyśmienita, w sam raz ostra, pełna składników. Niczym nie ustępowała tom kha z ukochanych przeze mnie Naam Thai czy Thaisty. Przy moim daniu zupa pho wydała mi się w smaku dość płaska i mało ciekawa, choć chilli nieco poprawiło jej smak.
Na drugie danie zdecydowałam się na makaron sojowy z tofu, jajkiem, warzywami i grzybami mun - podane z gorącego woka. Po raz kolejny jedzenie okazało się naprawdę smaczne - tofu miało odpowiednią konsystencję i smak (dobrze doprawione), warzyw nie było za dużo, dominował smak jajka, ale podsmażonego w punkt i cudnie łączącego różne smaki. W daniu M. odnalazłam z kolei słodkawe nuty, które tak w kuchni tajskiej uwielbiam i lepki, przyjemny sos który świetnie podkreślał smak dobrego udonu i chrupkich warzyw. Kręcący się w kuchni i na zapleczu azjatyccy pracownicy tylko utwierdzili nas w przekonaniu o autentyczności smaków.
Jak więc widać nawet w handlowej galerii można zjeść smacznie i całkiem zdrowo. A jeśli drogi moje zawędrują raz jeszcze do Galerii Mokotów nie będę miała wątpliwości gdzie udać się by coś zjeść.
Wybraliśmy się z K. do Meet & Eat w związku z wygranym przez nią konkursem. Z początku sceptycznie byłem nastawiony do miejsca w którym będziemy jedli. Po pierwsze, było to spowodowane różnorodnością ocen oraz samego położenia knajpy. Punkty gastronomiczne w galeriach kojarzą mi się z fast foodem typu McDonalds, KFC czy Subway, więc podchodziłem tam z rezerwą.
Około godziny 17 zasiedliśmy do stolika. Meet & Eat nie pęka w szwach, bez problemu (mimo wcześniejszej rezerwacji) mieliśmy dowolność wyboru miejsca, gdzie będziemy konsumowali.
Bardzo sympatyczny Pan kelner przyjął zamówienie. Na pierwszy ogień poszedł Pho Ba Lan, czyli wietnamska zupa z makaronem ryżowym, świeżymi ziołami i wołowiną woka za 29 zł. Mimo ostrzeżenia kelnera o wielkości zupy, tylko utwierdził mnie w trafnym wyborze, ponieważ byłem baaaardzo głodny! M. zamówiła Tom Kha z kurczakiem i tajską pieczarką (22 zł). Zabieramy się za pałaszowanie. No i rzeczywiście porcja była bardzo duża i okazała się niemałym wyzwaniem. Najsłabszym ogniwem był wywar. Brakowało mi głębi i wielowarstwowości. Był mocno poprawny z dość wyczuwalną solą. Po dodaniu niewielkiej ilości ostrej chilli było już dużo lepiej. Wtedy dopiero ta zupa dostała skrzydeł. Makaron był pyszny i było go dużo. Wołowina była przepyszna i jej również nie pożałowano. Mimo wszystko, w tej samej cenie mamy zupę z kaczki w Naam Thai i to ją wolałbym zdecydowanie bardziej zjeść. Po zjedzeniu takiej porcji, ze strachem wyczekiwałem na drugie danie. Tom Kha była pikantna, aromatyczna i warta zamówienia.
Praktycznie nie dano mi chwili na odpoczynek, kiedy moim oczom się ukazało - Udon, czyli gruby japoński makaron w sosie Meet&Eat z siekanym udźcem wołowym (35 zł). Kolejna pozycja godna polecenia. Makaron był dobrze ugotowany, grzyby były smaczne, a wołowina nie była za twarda. Największym zaskoczeniem był sos, który był słodki. Tutaj również brakowało tej wielowarstwowości i na dłuższą metę mógł lekko nużyc, ale jedząc go raz na jakiś czas sprawdzał się dobrze. Ledwo co udało mi się zjeść całą porcję. Spróbowałem jeszcze makaron sojowy z jajkiem i warzywami w towarzystwie tofu. Tutaj zdecydowanie motywem przewodnim było jajko, więc ta pozycja mnie nie zachwyciła. Nie byłem w stanie odnaleźć innych smaków. Z uzyskanej opinii dowiedziałem się, że po zmieszaniu danie było dużo ciekawsze.
Sama restauracja była czysta, wystrój skromny, lecz dość nowoczesny.
Ceny, zważając na miejsce i jakość dań, nie są wygórowane.
Jeśli będziecie w Galerii Mokotów to śmiało wpadajcie do Meet & Eat.
Miejsce przypadkowo wybrane z szerokiej oferty Galerii Mokotów.
Niestety nie powala jakością tylko kosmicznymi cenami.
Spring rolls z krewetkami OK. Ale prawie 30 pln za przystawkę z warzyw z trzema krewetkami to przesada. W centrum, w tej cenie pełny lunch a w azjatyckich knajpkach danie główne.
Sałatka z mango i owocami morza zachwyca sosem, za to mango niedojrzałe a z owoców morza 3 ośmiorniczki, 2 małże i kilka krewetek. Do tego garść wcześniej przyprószonych na ogniu orzeszków arachidowych, szkoda ze nie nerkowca. Cena zbliża sie do 40 pln.
Zestaw dziecięcy z panierowana piersią kurczaka to osobny temat. Mega niezdrowe chociaż wyjątkowo tanie jak na to miejsce. Panierka grubsza od mięsa, do tego sos majonezowy i sztuczne wingetsy z tzw. ziemniaków. Raczej z ziemniaczanych mrożonek. Do tego kilka listków sałaty. Biedne dzieci. Nie polecam.
Jeśli widzimy w wietnamskiej knajpie gości Wietnamczyków to znaczy, że można dostać tam dobre jedzenie. Takim przekonaniem kieruję się w wyborze Meet & Eat, jest jednak jeden haczyk ale o tym dalej.
Restauracja w Galerii Mokotów, nowoczesny wystrój, z daleka nawet cieżko powiedzieć jaki rodzaj kuchni serwują. Menu zawiera dość popularne dania, raczej znane Polakom, prawie skusiłabym się na zupę Pho, ale zdecydowałam się zapytać kelnera o to co zamawiają w tej restauracji goście z Wietnamu, bardzo uprzejmy kelner polecił mi danie Bun bo nam bo, był to świetny wybór. Prawdziwa podróż kubków smakowych do Wietnamu, danie składa się z wołowiny, świeżej mieszanki ziół, sałat, przyprószone orzechami i prażoną cebulą a na dnie ryżowy makaron w pysznym bulionie. Bardzo polecam to danie, nie ma go w karcie i to niesamowita szkoda! Moja osoba towarzysząca skusiła się na kaczkę na smażonym makaronie, było to danie z karty, powiedziałabym, że przeciętne i bardzo powtarzalne. Być może dobrym pomysłem było by zaproponować Polakom prawdziwą Wietnamską kuchnię, aromatyczną, odważną, pełną smaku, mam wrażenie że karta zawiera dania "bezpieczne", znane może i lubiane. Chętnie wybrałabym się ponownie i zaryzykowała z kolejnym daniem, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam, a z pewnością wrócę na Bun bo nam bo, polecam każdemu taką wyprawę do Wietnamu za jedyne 35zł.
Wczoraj przed południem trafiliśmy do Meet & Eat po raz drugi. Wcześniej korzystaliśmy już z tej restauracji i byliśmy bardzo zadowoleni. Tym razem zamówiliśmy Spring Rolls które były wyśmienite. Pojawiła się niestety tym razem wpadka. Na przekąskę czekaliśmy przy prawie pustym lokalu ponad 20 minut i dostaliśmy porcję mniejszą niż opisano w karcie. Po naszej interwencji błyskawicznie zareagowała pozytywnie Pani blondynka ( chyba manager lub jakiś kierownik ) anulowała nam całkowicie rachunek i potraktowała nas bardzo uprzejmie traktując nasze zamówienie jako poczęstunek. To jest nowa restauracja więc pewnie zdarzają się wpadki ale atmosfera jest tak miła i jedzonko tak pyszne że na pewno wrócimy z przyjemnością. Ogólnie bardzo polecam ponieważ smak jest na bardzo wysokim poziomie.
An error has occurred! Please try again in a few minutes